Na początku XXI wieku zajmował się wynajmem małego mieszkania w dzielnicy mieszkalnej Krasnodaru.
Teren jest mały, chciałem zrobić dobre naprawy dla najemców.
Pomalowałem ściany emulsją wodną, wymieniłem instalację wodno-kanalizacyjną, zamontowałem nowe okna i nowe drzwi.
Meble to tylko łóżko, stół i kilka krzeseł.
Myślałam, że nawet jak coś zepsują, to nie będzie tak źle – w końcu nie da się wszystkiego zepsuć w miesiąc. Postanowiłam, że co miesiąc będę przychodzić po pieniądze i monitorować stan nieruchomości.
Wynajmowałam mieszkanie młodej rodzinie: ojcu, matce (oboje mieli po 23 lata) i dziecku.
Pierwsze cztery miesiące były płacone normalnie. I wtedy się zaczęło: przyjdź za tydzień, od pensji Opóźniają to, zróbmy to za tydzień. Krótko mówiąc, płatność została opóźniona o całe dwa miesiące. Ale nadal nie było pieniędzy.
Przyjeżdżam — otwiera się kobieta z dzieckiem na rękach. Rozkłada ręce, mówiąc, że nie widziała męża od kilku dni. Nie odbiera telefonu. Wszedłem do mieszkania. Patrzyłem i nigdzie nie było. Głowa rodziny uparcie nie odbiera telefonu, mimo że słychać sygnały. Nie było co robić — pojechałem do domu (no nie wyganiaj kobiety z dzieckiem na ulicę).
Potem cały dzień spędziłem siedząc w samochodzie przed wejściem.
Siedzę i myślę: „Złapię go i zabiję łajdaka”. Siedziałem tam do wieczora. Nie czekałem. Właśnie miałem wracać do domu, kiedy zadzwonił do mnie ten zagubiony facet.
- Cześć.
-Gdzie jesteś, taki a taki zły człowiek (przekleństwo zostało zastąpione). - To jest starszy śledczy taki a taki…

Okazało się, że zostałem wezwany na komisariat, gdyż jako ostatni dzwoniłem do zmarłego. Zabili tego człowieka, a ja cały dzień czekałem na niego przy wejściu, do cholery.
O to właśnie chodzi, ciągnęli mnie po komisariatach policji, a nawet zabrali do kostnicy. Potem jeszcze dwa razy wzywali mnie do jakiegoś śledczego, który pytał o to samo. Jak się później okazało, mężczyzna uzależnił się od narkotyków i zaczął zaciągać długi, a ponieważ nie miał majątku ani oszczędności, położyli kres takiemu dłużnikowi.
I tego samego szalonego wieczoru dzwoni kobieta, której mąż został zamordowany i prosi, żebym przyszedł, bo włamywali się do niej jacyś faceci. Dzwonię na policję. Przybyła ekipa, przesłuchała kobietę i po 10 minutach odjechała. Kobieta płacze i prosi, abym spędził z nią noc. Nie ma co robić — zostałem na noc. Okazało się, że była odpowiednią kobietą. Położyła dziecko do łóżka, a ja poszłam do sklepu spożywczego. Siedzieliśmy tam pół nocy pijąc herbatę, bo nie chciało nam się spać i nie mogliśmy. Następnego dnia odwiedziłem ją ponownie po pracy. Następnie zabrał kobietę i dziecko do swojego mieszkania. Od tej szalonej nocy minęło 13 lat. W ten sposób zacząłem spotykać się z moją żoną. Ale którego spotkać? Zabrał ze sobą kobietę i tyle. Teraz mamy 5 dzieci (ona urodziła czworo ode mnie).
I nie… Nie wynajmuję już tego mieszkania. Częściowo zainwestował pieniądze w biznes, a częściowo zdeponował je w banku.