Dziewczyna przyszła do lekarza kobiecego, po wysłuchaniu jej historii lekarz zbladł

Dinara Shvets nie mogła rano przygotować się do pracy.

W domu ciągły stres dał się we znaki – spóźniała się, zapomniała niezbędnych rzeczy, pomyliła daty.

Jej syn Sasza przyzwyczaił się do tego i nawet żartował z tego…

Kontynuuj historię przedstawioną w filmie

W ubiegły piątkowy wieczór moja córka (prawie 3-letnia) skarżyła się, że boli ją „małe” chodzenie do toalety. Co robić? Zamiast tego rozcieńczyła nadmanganian potasu i posadziła ją w misce, uznając, że ma jakiś rodzaj podrażnienia. Jednak ból się nasilił i matka na podstawie stanu córki zdiagnozowała „zapalenie pęcherza moczowego”, ponieważ sama przeżyła to „piekło” kilka lat temu.

W sobotę pojechaliśmy do przychodni na wizytę do lekarza dyżurującego. Młoda dziewczyna mnie wysłuchała i powiedziała: myj dziecko częściej!

  • Gdzie jeszcze częściej? Latem dziecko nie wychodzi z wody!

— Może poszli pływać w morzu?

  • NIE! Nad morzem nie byliśmy, myjemy się rano i wieczorem pod prysznicem mydłem… mydłem do prania.

Okazuje się, że mydłem do prania nie da się umyć. Jest alkaliczny i powoduje pewne podrażnienia. Powinnaś kąpać się wyłącznie mydłem dla dzieci” – powiedziała mi dziewczyna.

O ile wiem, zapalenia pęcherza moczowego nie można wyleczyć samym myciem i potrzebne są leki. Lekarz zapytał, jakie antybiotyki najczęściej stosujemy. Postanowiłem jednak skonsultować się z kolegą.

Przyszła do nas koleżanka i przepisała leki na zapalenie pęcherza moczowego, napisała skierowanie na badanie moczu i kału na obecność nicieni jajowatych oraz USG. I pozwoliła mi rozpocząć leczenie.

W poniedziałek zrobiliśmy badania i pojechaliśmy na USG. Pielęgniarka powiedziała, że ​​specjalista USG jest na urlopie. Kiedy jednak zobaczyła znak „pilne” w naszym kierunku, kazała przyjść o 12:00.

Przyjechaliśmy o wyznaczonej godzinie, przyjmuje nas lekarz. Stanęliśmy w kolejce i zrobiliśmy USG układu moczowo-płciowego, którego wyniki wykazały, że wszystko jest w porządku. USG specjalista z przekonaniem stwierdziła, że ​​nie mamy zapalenia pęcherza moczowego. I poradziła mi, żebym poszła do ginekologa.

We wtorek udaliśmy się do pediatry z wynikami badań i USG. Lekarz po obejrzeniu badania moczu zapytał, w jaki sposób go pobraliśmy. Powiedziałem jak było: wlałem do słoika z garnka. Jak inaczej? Boli ją, zakrywa wszystko rękami i krzyczy. Zbierali, jak mogli.

-Zło. Powtórz badanie moczu. Czy wiesz, ile rzeczy może zmieścić się w garnku? Oto wynik. Na podstawie tej analizy należy wywołać alarm i przepisać antybiotyki. Masz tu wszystko, co można i czego nie można znaleźć w moczu. Prawdopodobnie złapałeś jakąś infekcję. Nie znaleziono robaków.

(Pamiętam, jak w zeszłym roku byliśmy u lekarzy w prywatnym przedszkolu, a właściwie zbierałam strzykawką mocz z podłogi.))) Potem dziecko nadal nie chciało podejść do nocnika, nie pomógł kolektor moczu , trudno było to zebrać. A wynik: „Twój mocz jest idealny!” Ale tutaj nie przypadł mi do gustu ten z garnka, który po każdym użyciu jest zmywany produktami. Czy moje podłogi są czystsze?)))

W trakcie rozmowy i ustalenia miejsca infekcji doszliśmy do wniosku, że dziewczyna mogła znaleźć „infekcję” w piaskownicy. W końcu „chodzą” tam zarówno koty, jak i psy. Nie należy wpuszczać dzieci do piaskownicy. Nie należy też myć go w nadmanganianie potasu, lepiej umyć go w rumianku.

W międzyczasie wkleiła już wszystkie nasze wyniki do książeczki lekarskiej. A wspominałam, że USG poradziła mi, żebym poszła do ginekologa.

Lekarz zainspirował się i wysłał nas do niego ze słowami „niech zrobi wymaz”.

Wtedy nasza pielęgniarka rejonowa mówi do lekarza: I tam będą potrzebne te wyniki badań!

Zacząłem wyrywać te kawałki papieru. Klej był dobry.

Do poradni położniczej pojechaliśmy z „goryczkami”.

W rejestracji mówię:

-Potrzebujemy lekarki, która opiekuje się dziećmi!

Moja odpowiedź: chora, w ciąży?

Powiedziałem jej: „Kto opiekuje się twoimi dziećmi?

Ona nie słyszy. Znowu mi mówi: „Jesteś chora, w ciąży?” Wtedy podchodzi dziewczyna i wręcza jej dokumenty ze słowami „Daj mi kupon”. Powiedziała jej to samo: „Chora, jesteś w ciąży?”…

Generalnie recepcjonistka została już wyposażona w robota.

W końcu dotarliśmy do lekarza. Znowu wszystko od nowa: wszystko zostało powiedziane, pokazane badania, recepty. Lekarz spojrzał na dziecko i powiedział do niej: „Ty, dziewczyno, przyszłaś do nas za wcześnie! Nieczęsto pracuję z dziećmi, teraz zadzwonię do kierownika i zapytam, co można jej przepisać. Zorganizowała z nami mini spotkanie. Diagnoza brzmiała: „Zapalenie pęcherza moczowego”. Napisałem termin spotkania. Zdecydowałem się na pobranie wymazu. Tutaj znowu mnie skarcili: teraz umyłem i wysuszyłem dziecko, nie można pobrać wymazu. Zabieg ten przełożono na następny dzień. Lekarz powiedział, że będzie na nas czekać na sali zabiegowej o godzinie 8 rano.

Teraz będziesz wiedzieć, że idąc na pobranie wymazu, nie myj się!)))

Środa. Znów trafiliśmy do poradni położniczej. Podchodzimy do gabinetu zabiegowego i dowiadujemy się, że wizyta rozpocznie się o godzinie 9:00.

Czekaliśmy. Dziękujemy za zainstalowanie placu zabaw na podwórku. Stanęliśmy w kolejce. Wchodzimy i widzimy, że naszego lekarza nie ma. Dziewczyna, która pobierała wymazy od kobiet, nie chciała się z nami spotkać i wysłała nas do lekarza ze słowami: „Niech lekarz sam pobierze wymaz od dziecka”.

Chodźmy do lekarza. A tam jest pełen korytarz „chorych i ciężarnych kobiet” i wszyscy do niej idą…

Nie miałam siły stać w tej kilometrowej kolejce. Chodźmy śmiało do biura. I tam… przyjmuje Cię zupełnie inny lekarz. A nasze „wczoraj” dzisiaj w ogóle nie istnieje.

Znów wszystko zostało powiedziane i pokazane. Kobieta zgodziła się przyjąć dziecko poza kolejnością. Poszliśmy z nią z powrotem do gabinetu zabiegowego. Przyszli ze słowami: „Co zrobiliście dziecku, że ma zapalenie pęcherza moczowego? Czy pranie zostało wyprane razem z czymś nie tak?”

To znowu wina mamy. Teraz pranie…

Wczoraj nie mogłem znaleźć żadnego z przepisanych mi leków i postanowiłem doradzić

Porozmawiaj z tym lekarzem o tym, czym go zastąpić, ponieważ lek został już wycofany ze sprzedaży we wszystkich aptekach. Lekarz zaczął wypisywać dziecku nową receptę i jedyne, co napisano, to „Miramistin”. Zapytałem, co zrobić z poprzednim leczeniem. Na co odpowiedzieli, że nie muszę robić nic z tej listy, wyleczymy to samym Miramistinem.

…Wróciliśmy do domu i zjedliśmy lunch. Dziecko było tak wyczerpane, że natychmiast zasnęło.

Wyniki: w ciągu 5 dni choroby odwiedziliśmy 5 specjalistów, aby dowiedzieć się, co dolega dziecku i jak mu pomóc, biorąc pod uwagę, że od razu wszystkim powiedziałam, że podejrzewamy zapalenie pęcherza moczowego. A gdybym z własnego doświadczenia nie wiedziała, na jaką chorobę cierpi dziecko? Jak długo wędrowaliśmy i kogo odwiedziliśmy?

Ponadto: należy ponownie pobrać mocz i poczekać na wynik rozmazu, który będzie gotowy za 2 dni.

Dziecko poczuło się już lepiej. Przynajmniej jest już, jak sama mówi, „ciepło”.

To taki maraton, jaki przeżywamy od kilku dni: w upale i szalonym wietrze, w samochodzie z opuszczonymi szybami i piosenką „Zimno, zimno, ale nic…”))) To nas ochładza w dół.)))

DZIĘKUJĘ, że przeczytałeś do końca, teraz jak matka, która albo myje swoje dziecko, albo je suszy, pozwala mu bawić się w piaskownicy, a potem pierze nie wiadomo w czym. )))

Subskrybuj kanał! Zdrowia i dobrego nastroju dla wszystkich! Dbajcie o siebie i swoich bliskich.

Do zobaczenia ponownie!

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *