Pewnego dnia odkryłem w szopie mojego dziadka takie drewniane urządzenie. Miało długą rączkę, jedno kółko i wyblakłe napisy. Wiecie, co to, do cholery, jest? Zaśmiał się i powiedział: „To, kochanie, drewniane koło miernicze dla podróżnych”. Zaintrygowało mnie. Dlaczego takie podstawowe narzędzie było kiedyś tak ważne?
Przechodząc przez historię
Na długo przed pojawieniem się GPS-u i map cyfrowych, było to jedno z najpopularniejszych kół pomiarowych: drewniane koło pomiarowe podróżnika, toczące się po ziemi, najbardziej prymitywne z mil lub kilometrów naraz, powiedzmy na przełomie XX wieku . Geodeci i odkrywcy – a nawet zwykli podróżnicy – używali go do wytyczania dróg, planowania linii kolejowych i nawigacji po obcych lądach. Każdy obrót koła odpowiadał określonej odległości, dając rowerzystom bardzo dokładny sposób pomiaru mil.
Mój wujek był emerytowanym geodetą i opowiadał mi historie o pokonywaniu mil z jednym z tych kół, zapisując pomiary w notatniku. Lubił dźwięk, jaki wydawało obracające się koło – rodzaj rytmu, który, jak mówił, towarzyszył mu podczas długich przejażdżek.

Tworzenie użytecznego i użytecznego narzędzia
Co ciekawe, drewniane koło pomiarowe podróżnika wciąż działa – i jest jednocześnie świadectwem kunsztu. Rzemieślnicy często ręcznie wytwarzali te narzędzia, używając drewna i zwieńczając je stalowym kołem na szczycie, dodając im licznych ozdób i personalizacji. Nie były to po prostu narzędzia; były dziełami sztuki, artefaktami dumy z ich wykonania.
Znalazłem jeden na targu staroci z inicjałami „JT” wygrawerowanymi na rękojeści. Należał do niejakiego Johna Thompsona, który używał go do pomiaru terenu pod pierwszą linię kolejową w swoim mieście, powiedział sprzedawca. Posiadanie go oznaczało posiadanie fragmentu historii.

Ewolucja pomiaru
A teraz technologia sprawiła, że mamy w kieszeniach dalmierze laserowe i to, co niektórzy nazywają urządzeniami GPS. Są szybsze, dokładniejsze i mniej uciążliwe. Brakuje im jednak uroku – i wolniejszego, namacalnego wrażenia – drewnianego koła pomiarowego używanego przez podróżników. Toczenie koła ma w sobie coś fizycznego, zarówno na rowerze, jak i w odczuciu drogi pod stopami.
Pewnego razu na wędrówce korzystałem z nowoczesnej aplikacji pomiarowej. Była całkiem niezła, ale brakowało mi tego zaangażowania – połączenia ze ścieżką, po której szedłem. A dzięki kołu każdy ruch był obliczony, każdy pomiar zaliczony.

Zachowanie dziedzictwa
Ludzie mogą dziś nie używać powszechnie takich kół pomiarowych, ale nie wymazali ich z historii. Historycy i pasjonaci – nie tylko kolekcjonerzy – wciąż je cenią, nie tylko jako antyki, ale także jako symbole czasów, gdy eksploracja wymagała cierpliwości i precyzji. Przypominają one epokę, w której narzędzia miały własne życie, każde z własną historią, przedłużeniem rzemieślnika.
Jeśli natkniesz się na niego na pchlim targu albo na strychu u dziadków, przyjrzyj mu się jeszcze raz. Kręcę kołem, dotykam klamki i wyobrażam sobie wszystkie podróże, jakie przeżył. To nie tylko kawałek drewna i metalu; to pomnik ludzkiej ciekawości i potrzeby zgłębiania nieznanego.

Więc następnym razem, gdy będziesz w sklepie lub na ulicy, wypatruj tych pamiątek. Może nie piszczą ani nie migają, ale kryją w sobie historie – zmierzone mile, zbadane tereny, przeżyte przygody. A kto wie? Może zachęcą cię do wyruszenia na własną przygodę, z kołem w pogotowiu, oceniając dystans – i wspomnienia.