Na skrzyżowaniu Radzymińskiej i Trockiej na warszawskim Targówku doszło do groźnego wypadku z udziałem trzech pojazdów.
Ofiarą jest 4-letnie dziecko, które przewieziono do szpitala. Matka po zdarzeniu zrobiła coś, co wielu osób uznało za skrajnie nieodpowiedzialne.
Tragiczny wypadek na warszawskim Targówku
Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca opla uderzył najpierw w forda, a następnie w autobus miejski linii 190.
Obrażenia odniósł czteroletni pasażer pojazdu sprawcy, który został przetransportowany do szpitala. Kierowca został zatrzymany chwilę po zdarzeniu przez policję.
Badanie trzeźwości wykazało, że zarówno kierowca, jak i kobieta jadąca z dzieckiem, byli nietrzeźwi. Mężczyzna miał około 1 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Reakcja matki i jej próba ucieczki
Natychmiast po wypadku kobieta, mimo że dziecko było ranne, wyszła z pojazdu i wraz z maluchem próbowała uciekać pieszo z miejsca zdarzenia. Świadkowie zauważyli, że sytuacja była bardzo chaotyczna, bo maluch potrzebował pomocy. Kobieta została złapana przez policję kilkadziesiąt metrów dalej.
Jej zachowanie wzbudziło falę oburzenia. Wielu komentatorów podkreśla, że to, co zrobiła, było skrajnie nieodpowiedzialne — zwłaszcza przy obecności obrażeń dziecka i faktu, że oboje rodzice byli pijani.
Skala interwencji i skutki
Na miejscu zdarzenia pojawiły się dwa zastępy straży pożarnej, dwie karetki ZRM, policja oraz nadzór ruchu. Ruch w kierunku Marek został całkowicie zablokowany na ponad godzinę, a komunikacja miejska — m.in. linie 156, 190 i 512 — musiała zostać skierowana na objazdy.
Dziecko trafiło do szpitala, a sprawa jest już przedmiotem policyjnego działania. Nietrzeźwi rodzice staną w obliczu odpowiedzialności karnej, w tym zarzutów związanych z prowadzeniem po alkoholu i narażeniem dziecka na niebezpieczeństwo.