Alyona spojrzała na sałatkę rozrzuconą po całym dywanie.
Przeniosła wzrok na męża. Udawał, że nic się nie stało.
Mężczyzna chciał tylko sprawić, by jego żona źle wyglądała przed gośćmi.
Tak ciężko pracowała, aby przygotować się na ich spotkanie, a on znów pokazał swój głupi cynizm.

Kobieta nie mogła się doczekać lunchu tego dnia. Wzięła specjalny urlop od dyrektora, aby przygotować się na przyjęcie gości. Na szczęście było wielu klientów. Dostawca przywiózł świeże arbuzy i ustawiła się po nie cała kolejka. Ludzie wykazywali się swoją wiedzą w każdy możliwy sposób, ponieważ chcieli wybrać najsmaczniejszy i najbardziej dojrzały owoc.
- Który lepiej smakuje: „chłopak” czy „dziewczyna”? — zapytał mężczyzna po czterdziestce.
- Myślę, że „chłopiec”. Ma bardziej wydłużony kształt, więc na pewno zdążył dojrzeć. Weź to w środku — odpowiedziała Alyona.
- Czy są jakieś winogrona bez pestek? Na przykład Shoo-mouse. Poproszę półtora kilograma.

Wydawało się, że kolejka nie zniknie. Alena zaczęła się denerwować, ponieważ gdyby spóźniła się do pracy, nie miałaby czasu na zrobienie czegokolwiek w domu. Musiała też biec do sklepu po zakupy. Dziś jej syn ma 8 lat.
Kupiła większość artykułów spożywczych na weekend, ale kilka rzeczy trzeba było dodać. Kobieta zostawiła kilka drobiazgów na później, aby wszystko było świeże i smaczne. Torby były ciężkie, ale nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc.
Po pracy Alena wypiła szybką kawę i zaczęła gotować. Podczas gdy ona przygotowywała świąteczny stół, jej mąż i syn byli w cyrku. Taką niespodziankę Mikołaj zorganizował solenizantowi z własnej inicjatywy. Nawet nie pomyślał o tym, że jego żona potrzebuje pomocy. Podczas gdy oni oglądali tresowane pantery, Alena szalała z ilością zadań w kuchni.
Aby wprowadzić nastrój, kobieta włączyła muzykę. Tańczyła, śpiewała i kroiła sałatki.

Alena miała wyjątkowy talent kulinarny. I uwielbiała to. Miłość do gotowania zaszczepiła w niej babcia. Alyona poszła więc w jej ślady. Starsza pani dała jej nawet w spadku swój gruby zeszyt z przepisami. Chociaż jej wnuczka znała je już na pamięć.
Podczas gotowania Alyona pogrążyła się we wspomnieniach. Właśnie zbliżał się sylwester. Ona i jej przyjaciele zawsze zbierali się razem i przynosili różne przekąski z domu. Alyona przyniosła ogromny talerz sałatki, który ozdobiła „czapką” z nasion granatu.
- To jest „czapka Monomacha”, prawda? — entuzjastycznie zapytała jej przyjaciółka Lida.
Przystojny facet, którego Alena wcześniej nie widziała w ich towarzystwie, wciąż na nią patrzył. Spróbowawszy jej sałatki, zamknął oczy w błogości. I to tylko sałatka! Gdyby wiedział, jak ona przyrządza mięso! Kiedy zaczęły się tańce, Nikołaj zaprosił Alenę i przemówił do niej:

Więc to ty dokonałeś tego cudu z granatem?
Przez całą noc nie rozstawali się i rozmawiali o wszystkim na świecie. A rano Nikołaj zgłosił się na ochotnika, by odprowadzić Alenę do domu. Był lekarzem. Aspirującym chirurgiem. I tak doszło do ślubu. Rok później urodził się Kostia.

Kolya szybko osiągnął sukces w swoim zawodzie. A jego żona zachwycała go smacznymi potrawami i tworzyła domową przytulność. Lubiła uszczęśliwiać męża, więc Alena zawsze starała się prześcignąć samą siebie. Delikatna cielęcina, smaczna pita lub ciasto, które rozpływa się w ustach.
Z okazji urodzin syna Alena przygotowała bardzo urozmaicone menu: mięso w piekarniku, śledzie pod futrem, olivier i różne przekąski. Wszystkie jej dania były nie tylko smaczne, ale i piękne. Po mistrzowsku udekorowała je kwiatami z buraków, cebuli i świeżych ziół.

Kiedy prawie wszystko było gotowe, rozległ się dźwięk drzwi. Kostia i Kola wrócili z cyrku. Szybko wyjęła kolorowe pudełko z prezentem dla syna. Chłopiec marzył o psie, ale niestety nie byli jeszcze gotowi na zwierzaka. Postanowili więc kupić psa-robota. Młody konsultant bardzo doradził ten konkretny model. Udowodnił, że w pełni uzasadnia swoją cenę.
- Gratulacje, synu! — Alena uśmiechnęła się.
- Dziękuję, mamusiu. Prezent jest po prostu wspaniały!
Mikołaj w tym samym czasie zaczął grzebać w garnkach, po czym powiedział nieszczęśliwy:

- Nie mogłeś się obejść bez tych prymitywnych sałatek? I mam dość tego twojego mięsa z ajiką. Twój olivier też jest obrzydliwy!
- Co to jest? — Alyona nie rozumiała, co się stało z jej mężem.
- Wlałeś do sałatki wiadro majonezu. Jak można jeść coś takiego? Jako lekarz mówię ci, że to bardzo szkodliwe dla zdrowia. A róże z buraków wyglądają jak z radzieckiej stołówki!
W tym momencie kobieta po prostu nie poznała swojego męża. Nie wiedziała, co się z nim stało.

- Ale ty zawsze uwielbiałeś moje gotowanie.
- Zróbmy to jeszcze raz, zanim przyjdą goście. A prezent dla mojego syna, to po prostu bzdura! Gdybym wiedziała, że wydasz pieniądze na takie bzdury, sama bym go kupiła.
Alyona rozpłakała się i postanowiła zadzwonić do mamy. Potrzebowała wsparcia. Krewna nie mogła przyjść na urodziny wnuka, ponieważ była chora.
- Mamo, kazał mi przerobić olivier i odpowiednio obsłużyć gości — szlochała Alena.

- Ten charakterystyczny olivier? Nic nie smakuje lepiej niż twoje jedzenie. Co się dzieje z Kolią?
- Nie wiem… A prezent wcale mu się nie spodobał.
- Uspokój się i niczego nie przerabiaj. Lepiej posprzątaj przed przyjściem gości. Jestem pewna, że zjedzą twoje smakołyki z wielkim apetytem.
Gdy Alyona odłożyła słuchawkę, rozległ się dzwonek do drzwi. To byli przyjaciele i koledzy z klasy jej syna. Chłopcy radośnie gratulowali solenizantowi. Niektórzy z nich przyszli z rodzicami, z którymi Alyona przyjaźniła się z Kolą.

Potem weszła Zhanna. Była dziewczyna Koli. W sylwestra nadal byli parą, ale po spotkaniu z Alyoną Nikołaj postanowił zerwać z Żanną.
- Ciocia Żanna przygotowała prezent dla ulubionego solenizanta! — szydziła.
Wyjęła z pudełka drogi tablet. Żanna miała zamożnych rodziców, więc takie wydatki wydawały jej się błahostką. Alena westchnęła żałośnie, bo zdała sobie sprawę, że jej prezent na tym tle wyraźnie przegrał.
Jeanne celowo usiadła blisko Koli i przycisnęła się do niego. Oczywiście Alena to zauważyła. Mężczyzna był w cudownym nastroju. I nie można było powiedzieć, że pół godziny temu zafundował żonie prawdziwy skandal.

- Częstujcie się, drodzy goście! — powiedział Kolya z uśmiechem.
Alyona pobiegła z kuchni do salonu i podała naczynia. Zabierała talerze i przynosiła nowe. Mąż ani myślał jej pomagać. Nie miała szansy usiąść z gośćmi i trochę się zrelaksować.
Dzieci szybko zjadły i poszły bawić się na zewnątrz. Potem przyszła kolej na Kolę:
- Goście, chcę was ostrzec, że majonez, którym moja żona zaprawia wszystkie sałatki, jest bardzo szkodliwy. Nie macie pojęcia, co producenci w nim umieszczają! A potem pojawiają się problemy trawienne, otyłość i inne choroby.

Alena poczuła się nieswojo. Po co mówić o tym gościom? Wszyscy już wiedzą, że majonez nie jest właściwym produktem. Czy zasłużyła na tak obłudną krytykę? A może Kola po prostu chciał się wyróżnić przed Żanną?
W jednej sekundzie jej olivier, ozdobiony kwiatami i zielenią, poleciał na dywan. Kawałki warzyw i sosu rozsypały się po całym mieszkaniu.
- Kochanie, nie chciałam. Ale następnym razem nie będziesz leniwy, żeby to przerobić i dodać kwaśną śmietanę zamiast majonezu! — Mąż Aleny ochlapał sobie ręce.
Ktoś się roześmiał, ktoś zamilkł, a z oczu Aleny popłynęły łzy. Pobiegła po pracy po zakupy, potem gotowała kilka godzin z rzędu i co na koniec? Jej mąż po prostu wyrzucił to na podłogę?

Alena wstała, wzięła się w garść i powiedziała:
- Jakie to szczęście, że jest wśród nas tak ceniony lekarz. I była hojna osoba, która dołożyła wszelkich starań, aby przytłoczyć wszystkich swoim drogim prezentem. Ale sugeruję, abyśmy doszli do sedna tej sytuacji!

Goście się spięli. Nie chcieliby wdawać się w rodzinne bitwy, w końcu przyszli na przyjęcie urodzinowe dla dzieci. Alyona jednak kontynuowała:
- Dokładnie dziewięć lat temu ten zagorzały przeciwnik majonezu przewracał oczami na moje sałatki. I wiesz, przez ten czas zjadał je w niesamowitych ilościach. Jak widać, żyje i ma się dobrze! Pod rządami Jeanne był mniej wybredny, prawda?

- Cóż, tak… chyba tak — powiedziała nieśmiało Zhanna.
- A teraz kontynuujmy… Ja też chciałabym kupić tablet swojemu synowi, ale nie stać mnie na takie prezenty. A to dlatego, że zarabiam pieniądze własną pracą, a nie siedząc na karku rodziców.

- Cóż, nie znalazłem jeszcze pracy. Nie jest łatwo znaleźć swoją drogę. Na pewno nie będę sprzedawać warzyw na targu” — zaczęła usprawiedliwiać się Żanna.
Kolya w milczeniu obserwował, co się dzieje. Olivier wciąż leżał na podłodze. Alyona postanowiła doprowadzić rozmowę do końca, a potem pozbyć się konsekwencji. Nikołaj był bardzo zawstydzony, a jego żona przełknęła łzy urazy.

- W porządku, idę. Miłego wieczoru. Jeanne, na kuchence jest gorące jedzenie. Zajmij się tym! Lepiej pójdę do mamy. Może ta staruszka też kupiła jakieś śmieci dla wnuka.
- Ach, Kola. Ciasto jest w lodówce. Jeśli uznasz, że śmietana ci szkodzi, możesz iść do sklepu. Może fabryka słodyczy ma lepsze jedzenie. Obsłuż gości jak należy!
Na korytarzu Kola dogonił żonę i zaczął ją przepraszać. Kobieta spojrzała na niego i odpowiedziała:
- Czym sobie zasłużyłam na taką postawę?

Nie potrafił znaleźć odpowiednich słów na odpowiedź, ale odesłał Alenę do jej gości. A potem sam posprzątał konsekwencje swojego cynicznego czynu. Kiedy Kostia wrócił z ulicy i zobaczył ojca zmywającego naczynia, zaniemówił.
- Nie mówiłeś, że to praca dla kobiet?
- Synu, nie ma czegoś takiego jak praca kobiet i praca mężczyzn. Rodzina jest jedna — odpowiedziała Alyona.
- Mamusiu, jeszcze raz dziękuję za psa. To najlepszy prezent w życiu.

Wszyscy razem posprzątali mieszkanie, a następnie poszli obejrzeć film. Rodzina w końcu zaznała spokoju.