Wielka dyskusja w Sejmie. Donald Tusk mocno się zdenerwował

W piątek Sejm rozgrzał się od pierwszej minuty po przerwie w tajnym posiedzeniu. Najpierw procedura, potem emocje i to takie, których nikt nie chciał oglądać na żywo.

Kto przekroczył granicę, kto ją wyznaczył, a kto udawał, że jej nie widzi?

Okazuje się, że Donald Tusk kompletnie stracił panowanie.

Gorąca sala po tajnym punkcie: polityka na adrenalinie
Na Wiejskiej wszystko pachniało prochem już przed południem. Tajny punkt — brzmi jak scenariusz, ale to zwykła, choć rzadko używana formuła: posłowie obraduje bez kamer, by usłyszeć informacje wrażliwe dla państwa. Po przerwie sala pękła od interpretacji. Jedni mówili: „wreszcie konkret”, drudzy — „przykrywka i teatr”. 

Wspólny mianownik? Nerwy na wierzchu. Sejm znów stał się areną, na której rytm wybijają okrzyki z ław i przeciągane „punkt regulaminu!”. Gdy na mównicy pojawił się premier, napięcie wzrosło o kilka stopni. To ten moment, gdy polityka przestaje być debatą, a staje się widowiskiem. 

Znamy ten schemat: jedna strona wbija szpilkę, druga udaje, że nie czuje — i dociska tak, by publiczność zrozumiała, kto dziś rządzi tempem. Z galerii dla mediów było widać dwie rzeczy: determinację i zmęczenie. Determinację, bo każdy chciał dopisać własną puentę do „tajnego” poranka. Zmęczenie, bo mimo kamer, tweetów i bon motów, realne głosowania wisiały w planie dnia jak kamień u szyi. A gdzieś obok — zwyczajne sejmowe życie: zera i jedynki, „za” i „przeciw”, liczenie szabel. To ono wciąż decyduje, co staje się prawem, a co tylko memem.

O czym były rozmowy i dlaczego premier grzmiał?

Kinga Rusin WRÓCIŁA PO 20 LATACH! Krótko i bezlitośnie o DEBACIE W KOŃSKICH!
To watch this video please disable your adblock.

Stawką nie były tylko okrzyki. W tle weto i rynek kryptowalut
Formalnie grano o rzecz poważną: los prezydenckiego weta do ustawy regulującej rynek kryptowalut. Kancelaria głowy państwa wskazywała na sprzeczności z konstytucją i ryzyko nadregulacji — hasła brzmią sucho, ale w praktyce znaczą realne bariery dla firm fintech i giełd krypto. Zanim mikrofony znów włączono, premier referował Izbie kwestie bezpieczeństwa — tak przynajmniej głosiła sejmowa agenda po tajnym punkcie. 

O utajnieniu piątkowego poranka i kalendarzu obrad pisaliśmy szerzej tu, wewnątrz redakcji: „Tusk utajnia posiedzenie Sejmu! Chodzi o bezpieczeństwo państwa” — to był prolog do dzisiejszego zderzenia emocji z procedurą (link wew.: goracetematy.pl). Równolegle relacje z sali płynęły w mediach głównego nurtu: najpierw wątek weta, potem szybkie przejście do sejmowej polemiki — od wyliczanek przepisów po polityczne docinki. To nie jest spór o przecinek, tylko o filozofię rynku: czy państwo ma zaganiać innowację do kojca, czy raczej pilnować furtki i reagować, gdy grasują hieny. Słowa padały twarde, ale klucz padł dopiero później, gdy kamery znów złapały premierowską próbę ustawienia narracji. 

Warto jednak pamiętać: przy całym hałasie, realne głosowanie w sprawie weta było zapisane w rozkładzie dnia jak sprawdzian z matmy — bez fajerwerków, z wynikiem na koniec tablicy.

Dlaczego Tusk się zdenerwował?

„Ludzie, ogarnijcie się”. I padło nazwisko… ale za zamkniętymi drzwiami
Dopiero w kulminacji premier przeszedł z przepisów na scenariusz sensacyjny. Cytat, który obiegł serwisy? „Ludzie, ogarnijcie się” — rzucone w stronę ław opozycji, gdy z sali posypały się docinki. W tle — jak mówił szef rządu — wątek firmy z rynku krypto, „współfinansowanej de facto przez rosyjskie pieniądze”, z „zaginionymi ludźmi w tle” i kontaktami na prawicowych salonach.

Czeska ustawa jest dlatego tak skromna, bo przepisy dotyczące rynku kryptowalut są w czeskiej rzeczywistości rozsypane w 30 ustawach, a u nas w jednej — powiedział premier.

A po chwili odpowiedział posłowi PiS Januszowi Kowalskiemu, który stwierdził, że premier może złożyć wniosek o odtajnienie.

Bardzo źle świadczy o tych wszystkich, którzy chcą zakrzyczeć istotę problemu. Ludzie ogarnijcie się, są dokumenty, to nie jest żadna polityka. Mówimy o sytuacji, w której firma, wiodąca firma na rynku, współfinansowana de facto przez rosyjskie pieniądze, której nazwę przekazałem na niejawnym posiedzeniu, czuje się absolutnie jak panowie na salonach prawicy. Czy do was dociera, że firma, gdzie w tle są zaginieni ludzie, rosyjska kasa, jest równocześnie sponsorem działań, którymi zainteresowani są najwyżsi funkcjonariusze partyjni i liderzy opinii publicznej z prawej strony? To nie jest wymysł, wiecie o tym dobrze — powiedział Donald Tusk.

Nazwę — co istotne — premier wskazał podczas niejawnej części posiedzenia, więc w transmisji jej nie usłyszeliśmy. To tłumaczy nerwy: jedni chcieli odtajnienia, drudzy grali na niedopowiedzenie, a widownia dostała cliffhanger jak z serialu. Gdy poseł z sali przerwał premierowi, padła odpowiedź: „może pan złożyć wniosek o odtajnienie”. Upraszczając: rzucony został polityczny rękawiczek — albo pokażmy wszystko, albo przestańmy udawać, że to tylko kłótnia o paragraf. 

Konsekwencje? Po pierwsze, każda kolejna debata o krypto będzie już obciążona „rosyjskim cieniem” — nawet jeśli dokumenty mówią co innego. Po drugie, presja na komisje i służby wzrośnie, bo jeśli padają tak mocne sugestie, ktoś będzie musiał je sprawdzić na chłodno. Po trzecie, wizerunkowo rząd postawił się w roli twardego szeryfa, a opozycja w roli tych, którzy „krzyczą, bo nie chcą usłyszeć”.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *