Po upadku z 10-metrowego drzewa dziewczyna przeżyła. Była cała i zdrowa, dopóki matka nie spojrzała na jej brzuch!
Trudno uwierzyć w prawdziwość tej historii w całości, ale wydarzyła się ona w prawdziwym życiu i w co wierzyć, a w co nie, zależy od Ciebie.
Historia Anabel Beam wciąż budzi kontrowersje. Istnieją jednak bardzo istotne fakty, aby śmiało nazwać to, co jej się przydarzyło, cudem.
Kiedy dziewczynka miała pięć lat, postawiono jej straszliwą diagnozę. Nazwy nie podam, i tak nic to nie powie. Ale wspomnę, że wynika to z niezdolności żołądka do trawienia pokarmu, całkowitej atrofii jelit.
Innymi słowy, wszystko, co zjadła Anna, pozostało w jej jelitach. To spowodowało wiele skutków ubocznych. Karmiono ją specjalną rurką wprowadzoną przez nos i wprowadzaną głęboko do jelit.
„Kiedy zachorowała, byłam załamana” – martwi się moja mama. „Dlaczego moje kochane maleństwo tak bardzo cierpi?”
Tacy pacjenci prędzej czy później umierają. To była tylko kwestia czasu.
W wieku 13 lat Anna znacznie się pogorszyła. Trzeba było ją przewieźć do prywatnej kliniki w Bostonie, do jednego z najlepszych lekarzy dziecięcych.
On z kolei dał dziewczynie eksperymentalny lek, który niestety nie zadziałał. Nie ma już nadziei.
Tata Annabelle był bardzo pobożny, czego nie można powiedzieć o jej matce, która wyznawała poglądy ateistyczne.
Ale to, co wkrótce się wydarzyło, na zawsze zmieniło jej wyobrażenia o świecie.
Któregoś dnia dziewczynka bawiąc się z siostrą wspięła się na drzewo, podczas zabawy potknęła się i spadła z wysokości dziesięciu metrów na ziemię.
Na oddziale traumatologii wszyscy ze zdziwieniem odkryli, że dziewczynka nie miała żadnych złamań, krwawień wewnętrznych ani niczego innego. Kilka dni później została zwolniona, a to, co wydarzyło się później, po prostu zadziwiło wszystkich.
Matka dziewczynki zaczęła zauważać, że stała się niezwykle aktywna, wesoła i może obejść się bez środków przeciwbólowych.
A co najważniejsze, wzdęcia zniknęły.
Podczas badań w Bostonie lekarze zdumieni przyznali, że dziewczynka powróciła do zdrowia, nie rozumiejąc, jak to się mogło stać. Żołądek i jelita pracowały tak, jakby nigdy nie chorowały.
Po wielu dyskusjach świat medyczny zdecydował, że dziewczyna podczas upadku uderzyła się w głowę, co mogło zapoczątkować pewne procesy w mózgu, które aktywowały przewód pokarmowy. Nic innego nie mogli wymyślić.
Sama Anabel opowiada zupełnie inną historię. Mówi, że pamięta, jak po uderzeniu opuściła ciało i przez chwilę siedziała, obserwując swój niezwykły stan. „Na początku było to przerażające, ale potem przeszło” – mówi dziewczyna.
Opowiada też, że spacerując pięknym polem spotkała nieznajomego, który powiedział, że jest za wcześnie, aby tu została, że musi wrócić i żyć jako zdrowa dziewczyna.
Po przejściu przez niezwykle piękne miejsce pożegnała uśmiechniętego wujka i – jak sama mówi – w szpitalu po prostu otworzyła oczy.
„Wierzę, że jakaś siła mnie uzdrowiła” – zauważa dziewczyna. – Można to nazwać Bogiem. Teraz jestem już całkowicie zdrowa i mogę jeść co chcę. Chcę, żeby ludzie zrozumieli, że niezależnie od tego, jak tragiczne mogą wydawać się okoliczności, nie ma potrzeby tracić wiary, ponieważ może ona pomóc ci przejść przez wszystko. Nie bez powodu powiedziano: „Stanie się wam według waszej wiary”.
Wielu było bardzo sceptycznych wobec słów dwunastoletniego dziecka, które mogło wymyślić wszystko. A inni zaczęli krzyczeć o wielkości Boga, że tym „wujkiem” był nie kto inny jak Jezus. Co o tym myślisz? Jak myślisz, co mogło się wtedy wydarzyć?
Pamiętaj, aby udostępnić artykuł znajomym!…