Kto jest prawdziwą gwiazdą warszawskiego ratusza? Okazuje się, że wcale nie Rafał Trzaskowski. Podczas gdy prezydent Warszawy prowadzi spotkania i sprawy miasta, za jego plecami rozlega się czasami… soczyste przekleństwo.
Papuga-celebrytka z warszawskiego ratusza. Prezydent stolicy ma skrzydlatego asystenta
Ta niepozorna, osiemnastocentymetrowa gwiazda internetu zawładnęła nie tylko mediami społecznościowymi, ale i sercami warszawiaków. Wszystko za sprawą żony prezydenta, która pokazała światu tego uroczego ptasiego rozrabiakę. I tak oto mamy nowego celebrytę w stolicy.
Sprawcą zamieszania – jak podaje też portal styl.fm – jest niepozorna, 18-centymetrowa papużka falista, która swoimi występami skutecznie kradnie show kandydatowi na prezydenta Polski. Okazuje się, że ma całkiem niezły życiorys.
Jako rezydent prezydenckiego gospodarstwa domowego, dzieli swój czas między rodzinne gniazdo a… gabinet prezydenta miasta! Tak, tak – ten niepozorny ptasi celebryta ma własną przepustkę do ratusza. A wszystko przez… psa!
– Mój Bąbel nie znosi samotności – wyznał Trzaskowski w rozmowie z aktorką Marią Dębską na sali Teatru 6. Piętro. I tak oto narodził się najbardziej nietypowy duet w historii warszawskiej administracji – pies i papuga umilają sobie czas w prezydenckim gabinecie, podczas gdy ich właściciel prowadzi miasto.
Ale to nie koniec. Nasz skrzydlaty bohater ma jeszcze jeden talent – całkiem spory zasób słownictwa, i to niekoniecznie takiego, jakiego spodziewalibyśmy się po dystyngowanym towarzyszu prezydenta stolicy.
– Mój pies, Bąbel, nie znosi, jak jest sam. Gdy żona jest w pracy, zdarza mi się brać go do biura. Tak samo z papugą. Ona też lubi towarzystwo ludzi. Czasami przynoszę ją do ratusza, żeby Bąbel miał kogoś do towarzystwa – powiedział Rafał Trzaskowski.
Jak się okazuje, dzieci Trzaskowskiego postanowiły rozszerzyć lingwistyczne horyzonty pupila o kilka dosadnych wyrażeń. Efekt? Podczas oficjalnych rozmów telefonicznych z ratusza, w tle można usłyszeć… cóż, pozostawmy to naszej wyobraźni.
To chyba pierwszy przypadek w historii polskiej polityki, gdy urzędowy protokół musi uwzględniać humory papugi. Ale kto wie – może to właśnie tego brakowało w stołecznej administracji? W końcu śmiech to zdrowie, nawet jeśli czasem trzeba go ocenzurować.