Podczas rundy niemy pacjent po cichu wsunął notatkę do kieszeni chirurga.

Oleg biegał po łóżku cały mokry od potu i powtarzał przez sen: „Irishka, tu jestem, idę do ciebie!” Potem obudził się nagle i otworzył oczy. Serce biło mi mocno, a ręce się trzęsły. Pstryknął włącznik i mrużąc oczy od światła, spojrzał na zegarek – była dokładnie druga w nocy.

Jakby nie wierząc własnym oczom, Oleg poczuł, że łóżko jest puste i zimne. Mężczyzna pomyślał ze złością: „Co to jest? Znów ten lepki, obsesyjny koszmar! Iroczka, kochanie! Cóż, co chcesz mi powiedzieć? Co powinienem zrobić? Powiedz mi, jak mogę cię znaleźć?

Oleg wszedł bosymi stopami do kuchni, w żadnym oku nie było już snu. Wyjął z szafki krople uspokajające, wypił za jednym zamachem i zamyślił się, trzymając głowę w dłoniach, po raz setny odtwarzając swoje życie, jak w filmie…

Oleg Nikołajewicz był czołowym chirurgiem i pracował w szpitalu regionalnym. Jeszcze rok temu jego życie było jasne i bezchmurne i nic nie przypominało mu obecnego koszmaru. W pracy wszystko było super, lekarz znał i kochał swoją pracę, po mistrzowsku wykonywał najbardziej skomplikowane operacje, był doceniany i szanowany. Tyle że czasu dla rodziny, ciągłych zmian, dyżurów, chronicznego braku snu, zostało już bardzo mało.

Swoją żonę Irishkę poznał jeszcze podczas studiów na uniwersytecie medycznym, na przyjęciu urodzinowym kolegi. Przyjechała z grupą znajomych. Mała, drobna, z włosami obciętymi na boba, mówią o nich – szara mysz. Ale słodki uśmiech i zadarty nos z lekkimi kłaczkami dodawały jej uroku i atrakcyjności. Dziewczyny były ożywione, rozmawiały i śmiały się. Ira wyróżniała się z ogólnego kręgu; było jasne, że nie lubiła tak hałaśliwego towarzystwa. Zaczęli rozmawiać i po cichu wymknęli się z hałaśliwej imprezy. Szliśmy długo, podziwialiśmy rozgwieżdżone niebo i już nigdy się nie rozstaliśmy. Ira ukończyła akademię artystyczną. Była marzycielką, romantyczną i utalentowaną malarką.

Pięć lat minęło w mgnieniu oka, para pobrała się i żyła w doskonałej harmonii. Jedyną rzeczą, która zaciemniała szczęście rodzinne, był ciągły obowiązek i nieobecność Olega. Moja żona pracowała w domu, więc zawsze czekała na swojego Oleżkę i denerwowała się, jeśli spóźniał się długo lub przychodził bardzo późno. Dlatego naprawdę doceniali każdą minutę spędzoną razem.

Tego nieszczęsnego dnia Oleg musiał na kilka dni jechać na sympozjum lekarskie do Moskwy. Ira zapalił się i błagał, aby zabrać ją ze sobą. Cóż, co za okazja, aby zobaczyć stolicę, podziwiać zabytki i spędzić razem czas. Całe trzy wieczory razem!

Rano wszystko się popsuło i wymknęło się spod kontroli: najpierw Oleg oblał się kawą, potem nie mógł sobie przypomnieć, gdzie dzień wcześniej położył ważny dokument, a samochód nagle bez powodu zaczął szwankować. Oleg gorączkowo próbował uruchomić silnik, Irina była wyraźnie zdenerwowana:

„Kochanie, coś mi w duszy niepokoi, jakieś przeczucie, może nie pojedziemy?” – kobieta spanikowała.

„Irlandko, nie stresuj siebie i mnie, wszystko w porządku, jeszcze dziesięć minut i jedziemy” – odpowiedział nerwowo mężczyzna, próbując uspokoić żonę, choć sam czuł to samo.

Mniej więcej w połowie podróży jechali przez most, gdy nagle z pełną prędkością w ich stronę pędziła ciężarówka, prosto na nich! Oleg gwałtownie skręcił kierownicą, stracił panowanie nad sobą i zleciał z mostu, ostatnią rzeczą, która pozostała mu w pamięci był rozdzierający serce krzyk żony… Potem zapadła ciemność i pustka.

Oleg odzyskał zmysły już na oddziale intensywnej terapii. Głowa bolała mnie jak diabli i kręciło mi się w głowie, całe ciało miałam pokryte drutami i rurkami.

-Gdzie jestem? Co jest ze mną nie tak? Jaka jest dzisiaj data? – mężczyzna zadawał losowo pytania.

Pielęgniarka podeszła i uśmiechnęła się:

-No cóż, dzięki Bogu, obudziliśmy się! Teraz sytuacja się poprawi. Urodziłeś się w koszuli, kochanie!

Nagle straszna myśl przeszyła świadomość Olega:

-Co dolega mojej żonie? Gdzie ona jest? W jakim stanie? – niemal krzyknął mężczyzna.

Próbował podskoczyć, ale natychmiast stracił przytomność. Gdy już opamiętał się, ponownie zadał to samo pytanie. Po raz setny odpowiedzieli mu to samo:

-Był wypadek, straciłeś kontrolę i spadłeś z mostu. Rybacy wezwali pogotowie i Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych. Zostałeś odnaleziony i uratowany. Nie znaleziono nikogo więcej. Proszę przyjąć nasze kondolencje.

Oleg nie mógł pojąć tej strasznej prawdy; jego mózg po prostu nie chciał uwierzyć w to, co usłyszał. Sam zdecydował, że nie podda się i będzie szukał Iry, dopóki nie odnajdzie ciała, choć nadzieja jest jeszcze niewielka;

Pierwszą rzeczą, którą Oleg opuścił szpital, było napisanie policji raportu o zaginięciu żony. Przysięgał, błagał, żądał kontynuowania poszukiwań. Ale potem był zaskoczony:

-Jesteś dorosły. Rozumiem, że trudno Ci to zaakceptować. Ale proszę zrozumieć, minęły już dwa tygodnie, a ciała nadal nie odnaleziono. Widziałeś tam prąd? Mogło zostać przeniesione setki kilometrów dalej. Twoja żona po prostu nie miała szans na przeżycie. Odwołujemy poszukiwania i uważamy, że pańska żona zaginęła. Naprawdę mi przykro. – stwierdził śledczy.

Oliwy do ognia dolała też mama, dzwoniąc regularnie, płacząc, mówiąc, że trzeba zamówić pogrzeb, to nie jest ludzkie, dusza biednej Irlandki nie jest spokojna…

Wszystko, co się działo, zaczęło przypominać Olegowi zły sen. Łzy, kondolencje, puste mieszkanie, które od razu stało się cudzym, w którym chciało się wyć i wyrywać sobie włosy z rozpaczy. W pracy wysłano mnie na miesięczny urlop, w tym stanie po prostu nie dało się operować, ręce w ogóle mi nie słuchały.

I Oleg załamał się, przestał się golić, stracił zainteresowanie życiem i zaczął pić. Tylko w ten sposób pogrążył się w zapomnienie, gdzie, jak poprzednio, czuł się dobrze i swobodnie ze swoją Irochką.

Kolega z pracy, główna pielęgniarka, Olga od dawna była potajemnie zakochana w Olegu Nikołajewiczu. Uśmiechała się do niego zachęcająco, przypodobała się sobie, nosiła prowokacyjne stroje, ale poza żoną zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na kobiety. Widząc ich kiedyś razem, parsknęła: „Co on w niej widział, żadnej twarzy, żadnej skóry!” Oceniając obecną sytuację, Olga zdecydowała, że ​​musi działać zdecydowanie. Facet jest wybitny, obiecujący, mieszkanie jest świetne, nie możemy zmarnować takiej szansy. A żona, cóż, zniknęła i to jest w porządku…

Zaczęła go odwiedzać, udawała współczucie, składała kondolencje, gotowała jedzenie, opiekowała się nim, pozornie przyjacielsko.

Pewnego wieczoru, cztery miesiące później, Oleg siedział w kuchni i patrzył na portret Irochki na ścianie. Nagle powiedział:

-Ol, tak bardzo za nią tęsknię, tak bardzo, że nie wiem, jak zagłuszyć ten ból! Alkohol wcale nie pomaga, poszłam do pracy, teraz nie mogę, nie chcę żyć! – i spuścił głowę.

Olga w milczeniu podeszła od tyłu, czule go przytuliła i zaczęła czule szeptać:

„Pomogę Ci się uspokoić, zawsze będę przy Tobie, zrobię Ci masaż, musisz się zrelaksować, rozładować napięcie.” I zaczęła go powoli głaskać i całować. ..Oleg nagle podskoczył gwałtownie, chwycił Olgę za nadgarstek i dość brutalnie odepchnął ją od siebie:

-Ola, nie! Oddaj to! Nie potrzebuję nikogo oprócz Iry! „Nie psuj naszej przyjaźni, błagam!” – skarcił ze złością kobietę.

-Oleg, słyszysz siebie? Opamiętaj się, uspokój się już! Iry już nie ma! Ile czasu minęło! A może będziesz ją opłakiwał do końca swoich dni? I oto jestem, obok ciebie! Musimy żyć! – Olga też się zdenerwowała.

-Może i masz rację, nie obrażaj się na mnie. No cóż, jeszcze nie mogę, za cholerę nie mogę, przykro mi… – wymamrotał Oleg i wyszedł z kuchni.

Olga była oburzona, tłumiła ją złość i uraza. Wydawało się, że wszystko spełniło się zgodnie z jej planem, plan zadziałał znakomicie, a oto on, jej ukochany, na srebrnej tacy, ale kobieta wcale nie czuła się szczęśliwa. Widziała, że ​​mężczyzna nadal kochał i czekał w duszy na swoją Irochkę. Zabronił dotykania jej portretów i obrazów i nigdy nie zgodził się na zdjęcie amuletu z szyi w postaci amuletu z portretem żony w środku. Ira zawsze miał taki sam na szyi. To był prezent, który Oleg podarował swojej żonie w rocznicę ślubu. Amulet został wykonany ręcznie, na zamówienie, drugiego takiego nie znajdziesz nigdzie indziej.

„Co on o sobie myśli, ten mały lekarz! Kim jestem i kim jest jego szara mysz” – rozumowała Olya. Kobieta spojrzała na siebie w lustrze — stamtąd patrzyła na nią dostojna, szykowna brunetka o wybitnych kształtach!

Nagle mrugnęła do siebie w lustrze i uśmiechnęła się: „W porządku, zobaczymy, kto wygra!” Dlaczego na próżno zmarnowałaś tyle czasu, aby zostać mistrzynią tych chórów? Cóż, nie, nadal osiągnę swój cel!” — zdecydowała fatalna dama.

Któregoś dnia Olga była zajęta kuchnią mieszkania doktora, gdy nagle zadzwonił dzwonek:

-Witam, dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam. To trzeci szpital regionalny, który Cię niepokoi. Mamy tu kobietę, która leży z utratą pamięci, nie zna niczego poza tym numerem telefonu. Szukasz kogoś? Może mieszka pod tym adresem?

Nogi Olgi ustąpiły i serce jej zamarło. „Czy żona naprawdę żyje?” – pomyślała i odpowiedziała głośno:

-Nie mogę ci pomóc. Najwyraźniej pomyliliśmy numery. U nas nikogo nie brakowało! – i rozłączył się.

Dzwonili jeszcze kilka razy, ale kobieta odpowiedziała to samo. Wkrótce rozmowy ustały. Oczywiście Olya nic nie powiedziała Olegowi.

Wydawało się, że Oleg trochę ożył wraz z pojawieniem się Olgi w domu, w końcu żywa dusza jest w pobliżu. Ale mijały dni, tygodnie, miesiące, a serce nadal go bolało, a dusza tęskniła za Irlandką, nie mógł o niej zapomnieć, cała jego natura nie chciała uwierzyć, że ona nie żyje. A potem są te koszmary, które okresowo dręczą mężczyznę. Ira przyszedł do niego we śnie, taki latający, świeży i boleśnie drogi, spojrzał na niego z wyrzutem i powiedział: „No cóż, dlaczego nic nie robisz, Oleżka? Dlaczego mnie nie szukasz? Bardzo za tobą tęsknię” i rozpłynął się. Oleg gorączkowo próbował utrzymać ten miraż i zawsze budził się w tej chwili. I tak dzisiaj…

Dlatego Oleg całkowicie zanurzył się w pracy, biorąc dodatkowe zmiany, żeby mniej myśleć i rzadziej przebywać w domu.

Któregoś dnia karetką z sąsiedniego regionu przywieziono do nich mężczyznę ze specjalnej szkoły z internatem, w której mieszkały osoby niepełnosprawne, ich szpital był zamknięty ze względu na kwarantannę. Pacjent był głuchoniemy i cierpiał na ostre zapalenie otrzewnej. Stan okazał się bardzo zaawansowany, pacjentka była nieprzytomna i mogła nie przeżyć znieczulenia i operacji. Był źle ubrany i oczywiście nie miał przy sobie pieniędzy. Nikt nie był szczególnie chętny do przyjęcia tak ciężko chorego pacjenta. Oleg Nikołajewicz postanowił zaryzykować; dla niego najważniejsze było uratowanie życia. Zgodził się działać na własne ryzyko. Trwało to cztery godziny, lekarz wyszedł z sali operacyjnej cały mokry i wyciśnięty jak cytryna, ale szczęśliwy. Zrobił wszystko, co mógł, a nawet więcej. Jeśli przeżyje noc, wyzdrowieje.

Na następnej zmianie chirurg zdecydował się odwiedzić pacjenta na oddziale intensywnej terapii. Podszedł, dotknął ręką czoła, gorączka ustąpiła, już jest dobrze, pomyślał. Nagle pacjent zaczął wskazywać ręką bezpośrednio na klatkę piersiową Olega Nikołajewicza i coś mamrotać…

Pewnie ma urojenia, pomyślał lekarz, zlecił pacjentowi wstrzyknięcie i wyszedł.

Pacjent, imieniem Anton, wracał do zdrowia i przebywał już na zwykłym oddziale. Każdego ranka powtarzało się to samo, wskazywał palcem na lekarza i aktywnie coś gestykulował. Oczywiście nikt nic nie mógł zrozumieć. W kolejnej turze, gdy Oleg Nikołajewicz usiadł na brzegu łóżka i obmacał brzuch pacjenta, po cichu włożył notatkę do kieszeni szlafroka. Wchodząc do pokoju pensjonariusza, lekarz rozłożył kartkę i z nieukrywaną ciekawością przeczytał:

„Mamy w naszej szkole z internatem kobietę, ma dokładnie taki sam wisiorek jak ty!” Nogi Olega ustąpiły, a po plecach spłynął mu lepki zimny pot. Moje serce zaczęło bić szaleńczo. Nie może być! Naprawdę? Może jest po prostu podobnie? Chociaż jest w jednym egzemplarzu.

Drżącymi rękami chwycił notes i długopis, pobiegł na oddział i zaczął pisać. „Gdzie jest twój internat? Jak długo ta kobieta tam była? Jak ona wygląda? Dlaczego ona tam jest?

Anton wziął notes, pisał coś długo i w zamyśleniu, po czym oddał notes lekarzowi. Przez zasłonę łez Oleg zaczął czytać: „Jestem głuchoniemy i od długiego czasu mieszkam w internacie, gdzie pracuję jako woźny. Około ośmiu miesięcy temu zgłosiła się do nas kobieta. Pielęgniarka powiedziała mi, że pacjentka całkowicie straciła pamięć i uszkodziła struny głosowe, w ogóle nie mogła mówić i nic o sobie nie pamiętała. Rybacy znaleźli ją nieprzytomną, złapaną w zaczep w pobliżu brzegu i wyrzuconą przez prąd na brzeg. Myśleli, że nie żyje, ledwo ją wypompowano. Potem długo leżałem w szpitalu z zapaleniem płuc, ale pamięć już nie wróciła. Zadawaliśmy pytania, ale nikt w naszej okolicy jej nie szuka. Gdzie mam coś napisać? Żadnych rzeczy, żadnych dokumentów, więc została nam przydzielona tymczasowo. Jest cicha, zupełnie nietowarzyska. Cały czas rysuje tę samą osobę, jak nakręcaną, głaszcząc i całując swój amulet. Dlatego od razu cię rozpoznałem. Wyglądasz jak jej portret. Napisała też kilka liczb, które wyglądały jak numer telefonu, a wszystko zapisała na papierze. Dzwonili kilka razy, telefon odebrała kobieta, powiedziała, że ​​się pomylili i zaginiona kobieta nie będzie mogła tu nigdy mieszkać.

Oleg, ledwie doczytawszy do końca, rzucił się do pokoju pielęgniarki. Wbiegł, chwycił Olgę za rękaw i brutalnie zaciągnął ją na korytarz na oczach zdumionych kolegów.

Przyciskając ją do ściany, krzyknął ze złością:

-Jak mogłeś? Po co? Dlaczego odebrałeś telefon, że zaginiona kobieta tu nie mieszka? Wiedziałeś, że Ira żyje i nie powiedział mi ani słowa? Kim w ogóle jesteś po tym? – mężczyzna był oburzony.

— Olezhek, nie krzycz, wszystko ci wyjaśnię. Chciałem, żeby było lepiej… Po co ci ona, ona wciąż cię nie pamięta? Kocham cię! Dlaczego ona ma dla mnie wszystko i nic? Jak jest lepiej? – Olga próbowała się usprawiedliwić.

-Daję ci dwadzieścia cztery godziny na przygotowanie się i aby duch twojego domu wyszedł z domu! Teraz też raczej nie będziemy mogli pracować! Bóg jest twoim sędzią!” – warknął mężczyzna.

Zdjął szlafrok, wsiadł do samochodu i popędził dwieście kilometrów do internatu.

To tak, jakby pamięć Iry została wymazana. Niejasno pamiętała szpital; odzyskiwała przytomność, a potem ją traciła, dużo spała i była bardzo słaba. Jej życie cały czas wisiało na włosku. Ale najsmutniejsze jest to, że… Niezależnie od tego, ile razy próbowano dowiedzieć się, kim ona jest, jak się nazywa, kobieta nie potrafiła nic odpowiedzieć. Uszkodzone zostały więzadła, pacjent stał się odrętwiały i w ogóle nic nie pamiętał. Ira cały czas ściskał jej wisior na szyi, nie wiedziała, kto go dał, ale na pewno była to ukochana osoba i amulet, być może jedyna wskazówka. Kiedy już odzyskała siły fizyczne, pojawiło się pytanie: gdzie ją wypisać ze szpitala? Wtedy dyrektor zadzwonił do dyrektorki internatu i poprosił o schronienie zagubionej na jakiś czas, mając nadzieję, że coś sobie przypomni, i zrobiło jej się żal.

To takie dziwne stracić pamięć, czujesz się, jakbyś był w czyimś ciele i nie do końca wiedział, czy to są twoje ręce? A oczy? Każdy poranek w internacie zaczynał się dla niej tak samo. Ira spojrzał na nieznaną kobietę odbitą w lustrze i zapytał: „Kim jesteś? Jak żyłeś? Jak dotarłeś do szpitala? Ale nadal nie było odpowiedzi. Kiedy w mojej głowie pojawił się jedynie obraz mężczyzny i uczucie przyjemnego ciepła. Czasami Ira popadał w rozpacz: czy naprawdę jestem tu na zawsze? Czy to możliwe, że nikt mnie nie potrzebuje na tym świecie i nikt mnie nigdy nie znajdzie? Dlaczego nic nie pamiętam? Cóż, na pewno miałem jakichś bliskich ludzi? Nianie współczuły kobiecie i przyniosły jej ikonę. Pozostała tylko modlić się, aby Wszechmogący pomógł jej znaleźć kogoś bliskiego lub chociaż przypomnieć sobie coś o sobie.

Zdyszany Oleg, z ogromnym bukietem ulubionych irysów Iry, wbiegł do gabinetu menadżera i zaczął w mylący sposób opowiadać, kim jest i kogo szuka.

-Masz tu kobietę z utratą pamięci, jak mogę ją zobaczyć? Jestem jej mężem, ona i ja mieliśmy razem wypadek, ratownicy mnie znaleźli, a jej nie było, wiesz? Już desperacko chcę ją znaleźć! Gdzie ona jest? – zagadał mężczyzna.

— Ojcowie! Nie może być! Czy w końcu odnaleźli się nasi biedni, zagubieni krewni! I nawet nie wiedzieliśmy, co z nią dalej zrobić. Nie powinno jej tu być, na wypadek gdyby był jakiś czek. Chodźmy, jest na oddziale, rysuje, prawdopodobnie błogosławi lub modli się.

Oleg ostrożnie otworzył drzwi, wciąż nie do końca wierząc w realność tego, co się dzieje. Tak, bez wątpienia była to jego Irishka! Jej brązowe włosy, zawsze starannie obcięte na boba, urosły długie i sięgały łopatek, splecione w warkocz, drobne, cienkie, ubrane w znoszoną oficjalną bawełnianą szatę, była jak bezradna laska, siedząca przy oknie i rozmarzona rysowanie czegoś.

W przypływie wzruszeń Oleg podszedł do niej, zaczął ją przytulać, płakać i mówić:

-Irochka, kochanie, w końcu cię znalazłem! Nie będziesz mnie pamiętać? Jak ja za tobą tęsknię, moja jaskółko – szepnął Oleg.

Twarz Iry pojaśniała, oczy zaszkliły się i zaczęła płakać, najpierw cicho, potem coraz głośniej, gorzko łkając.

-No cóż, w końcu sobie przypomniałem, to znaczy! Co za szczęście! Pozwól mu się wypłakać, jest dobrze, cały stres nagromadzony we łzach wychodzi. „Nie wiedzieliśmy, jak ją poruszyć” – zaczął lamentować menadżer.

Siedzieli tak dłuższą chwilę, przytulając się, na łóżku i milczeli. Słowa były tu zbyteczne. Ira przypomniała sobie i poczuła szczęście z dotyku dużych, ciepłych dłoni Olega, jego broda łaskotała jej policzki mokre od łez, czuła się ciepło i wygodnie w ramionach ukochanej osoby. Wreszcie Oleg przerwał ciszę, mówił i mówił… Ucałował ją w dłonie, pokutował, poprosił o przebaczenie, wyznał miłość. Bał się rozluźnić ramiona, żeby jego Irishka nie wymknęła się znowu jak wizja ze snu.

Po całej biurokracji związanej z przywróceniem dokumentów Oleg zabrał żonę do domu, zabrał ją do swojego szpitala na badanie i przeprowadził genialną operację, próbując przywrócić zerwane więzadła. Potem długo go karmiłam, jak dziecko, razem wykonywali zabiegi i ćwiczenia.

Wreszcie, trzy miesiące później, Ira wyszeptała swoje pierwsze słowa po wypadku:

-Dziękuję, Olezhek, kocham cię!

Nie było w tamtym momencie szczęśliwszej osoby niż nasz lekarz. Później on i jego żona niejednokrotnie przychodzili do szkoły z internatem z prezentami, aby odwiedzić Antona. Za każdym razem cieszył się jak dziecko, bo był sierotą i nigdy wcześniej nie był odwiedzany. Oleg i Irina nauczyli się nawet języka migowego, aby móc porozumiewać się w języku zrozumiałym dla Antona. Oboje byli niesamowicie wdzięczni temu facetowi za jego troskę i człowieczeństwo. Przecież gdyby nie on i oczywiście nie pomoc Pana, nie wiadomo, czy rodzinie byłoby przeznaczone ponowne zjednoczenie. Jedno jest pewne, nigdy nie należy rozpaczać, wszystko może się zmienić w każdej chwili, najważniejsze jest wierzyć w najlepsze.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *