„Nawet nie wiem, jak ci to powiedzieć, mamo, ale nie możesz już z nami mieszkać”. Julia jest temu przeciwna. „Uważa, że młoda rodzina powinna żyć osobno” – powiedział mój syn i poprosił mnie, abym potraktował tę sytuację ze zrozumieniem.
-Gdzie mam iść? – zapytałem.
— Nie wiem. Na początku mogę pomóc w wynajęciu mieszkania, ale potem, mamo, pomyśl już samodzielnie” – ostrzegł Aleksiej.
Na naszą rozmowę przyszła także moja synowa. Widząc, że pakuję swoje rzeczy, Julia była wyraźnie szczęśliwa.
„To jest mieszkanie Aleksieja i powinieneś był zrozumieć, że chcemy mieszkać osobno” – powiedziała.

Od samego początku nie lubiłam mojej synowej. Widziałem w niej komercję, ale synowi nic nie powiedziałem — chciał się ożenić, niech się ożeni. To on musi budować życie z nią, nie ze mną.
Tak się złożyło, że faktycznie mieszkaliśmy w mieszkaniu, które należało do mojego syna. Moje życie nie było łatwe. Poślubiłem ojca Aleksieja z wielkiej miłości, ale szczęście rodzinne nie trwało długo — mój mąż znalazł kogoś innego i opuścił rodzinę.
Mieszkaliśmy z teściową, a po rozwodzie z synkiem zmuszeni byliśmy szukać mieszkania. Wynajmowała mieszkania do czasu, kiedy poznała swojego drugiego męża, Bogdana.
Wyszłam ponownie za mąż, przeprowadziłam się na wieś i pomyślałam, że życie w końcu stanie się lepsze. Mój mąż dobrze traktował mnie i mojego syna, staraliśmy się stworzyć prawdziwą rodzinę.
Mieszkaliśmy razem 13 lat, ale on zmarł. A potem rodzina mojego męża zgodnie oświadczyła, że muszę opuścić ich dom. Dom należał do mojego teścia i nie mogłem do niego rościć sobie praw.
W tym samym okresie zmarła moja pierwsza teściowa, pozostawiając mieszkanie jedynemu wnukowi. Tak więc Aleksiej stał się jego właścicielem. Dokonaliśmy kosmetycznych napraw i zaczęliśmy mieszkać razem. Wszystko szło dobrze, dopóki syn nie zdecydował się na ślub.
Na początku myślałem, że dwie kopiejki wystarczą nam wszystkim, ale synowa od razu dała mi do zrozumienia, że nie lubi mojego towarzystwa i zaczęła nastawiać Aleksieja przeciwko mnie.
– Może powinieneś wyjechać za granicę? Zarobisz tam na mieszkanie i pomożesz synowi” – zasugerowała kiedyś Julia.
Zrozumiałam, że trzeba coś zmienić i postanowiłam pojechać do Niemiec, żeby odwiedzić przyjaciółkę. Znajomość języka bardzo mi się przydała. Dostałam pracę jako sprzątaczka, zarobki były dobre. Wierzyłam, że uda mi się odłożyć pieniądze na własny dom.
Ale los zadecydował inaczej. W Niemczech poznałam Hansa, właściciela jednego z mieszkań, w których pracowałam. Zawsze był uprzejmy i opiekuńczy, a potem mi się oświadczył. Pobraliśmy się i moje życie stało się lepsze.
Tymczasem żona i jej syn zdecydowali, że skoro mam szczęście, to muszę im pomóc. Najpierw poprosili o zakup samochodu. Poczułam się niekomfortowo, ale zgodziłam się. Mieszkanie jest od ojca, samochód jest ode mnie. Wszystko jest sprawiedliwe.
Postanowiłem jednak zakończyć ich prośby w tym miejscu.
– Jesteś mamą, Twoim obowiązkiem jest pomagać! – Julia nie odpuściła.
„Dlaczego nie pamiętałeś o tym, kiedy wyrzucałeś mnie z domu?” – przypomniałem.
– Ale ostatecznie wyszło to na twoją korzyść.
– Tak – zgodziłem się. — Teraz mam się dobrze. I żyjesz tak, jak wiesz.
Syn poczuł się urażony. Myślę jednak, że nie ma się o co obrażać. W końcu to on wyrzucił mnie za drzwi.
Jak myślisz, czy powinnam nadal pomagać mojemu synowi?