W niedzielę, 3 listopada, zmarł słynny Quincy Jones, otoczony przez swoich bliskich w Los Angeles. Posiadacz 28 nagród Grammy, wyróżniał się w przemyśle muzycznym jako muzyk, aranżer, a także producent. W 1983 roku wyprodukował płytę Michaela Jacksona „Thriller”, która do dziś pozostaje najlepiej sprzedanym albumem wszech czasów.

Quincy Jones urodził się w Chicago w 1933 roku. Muzyka pojawiła się bardzo wcześnie w jego życiu, najpierw przez grę na fortepianie, a później na trąbce, która przyniosła mu sławę. Na początku lat 50. XX wieku, w okresie ogromnej biedy w Waszyngtonie, spotkał innego przyszłego wielkiego muzyka: Raya Charlesa. Nawiązała się między nimi niezłomna przyjaźń, a obaj grali w klubach, szukając uznania. Quincy dołączył do orkiestry Lionela Hamptona, co pozwoliło mu odbyć liczne europejskie trasy. Oprócz kariery trębacza, Quincy Jones zyskał uznanie za jakość swoich aranżacji muzycznych.
Jego kariera nabrała tempa po przyjeździe do Francji w 1957 roku. Artysta osiedlił się we Francji, gdzie studiował u dyrygentki Nadii Boulanger. Związał się ze sceną artystyczną Paryża, zaprzyjaźniając się z Henri Salvador oraz Borisem Vianem. Współpracował z wytwórnią Barclay jako dyrektor artystyczny. Pracował z wielkimi postaciami francuskiej muzyki, takimi jak Jacques Brel czy Charles Aznavour.

Po powrocie do Stanów Zjednoczonych jego sława była już niepodważalna. Ugruntował swoją pozycję na scenie muzycznej dzięki aranżacjom i komponowaniu muzyki do filmów oraz telewizji. Został dyrektorem muzycznym wytwórni Mercury, a jego współprace z takimi artystami jak Frank Sinatra, Barbra Streisand czy Aretha Franklin stały się legendą. W 1985 roku nadzorował powstanie utworu „We Are The World”, hymnu walki z głodem w Etiopii.

Legendarnie współpraca
Zrewolucjonizował muzyczny świat, produkując kultowe albumy Michaela Jacksona. Ich współpraca rozpoczęła się w 1979 roku od płyty „Off the Wall”, a prawdziwą kulminację osiągnęła w 1983 roku za sprawą „Thrillera”, który umocnił ich sukces także w 1987 roku przy albumie „Bad”. W wywiadzie dla „GQ” z 2018 roku Quincy Jones mówił o swojej admiracji wobec króla popu: „Miał niespotykaną zdolność do dostrzegania szczegółów. Jego idolami byli Fred Astaire, Gene Kelly, James Brown, wszyscy ci ludzie. A on był uważny, i to wszystko, co trzeba zrobić. To jedyny sposób, by być wielkim – zwrócić uwagę na najlepszych, którzy kiedykolwiek to robili. To niesamowity proces produkowania tych albumów.”