Kiedyś Russell Crowe doprowadzał kobiety do szaleństwa swoim męskim wyglądem i atletycznym ciałem.
Jego rola Maksymusa w filmie Gladiator stała się kultowa, a sam aktor — symbolem męskiej siły i szlachetności.
Ale lata robią swoje i dziś trudno rozpoznać w nim bohatera starożytnego Rzymu.

W ostatnich latach Crowe bardzo się zmienił. Przytył, zapuścił długą siwą brodę i zdaje się, że przestał dbać o wygląd.

Twarz mu opadła, skóra poszarzała, chód stał się powolny — aktor wyraźnie się postarzał.
Zdjęcia zrobione przez paparazzi zaszokowały fanów. Wielu nie poznało go od razu. „To naprawdę Crowe?” — pisali w mediach społecznościowych.
Z dawnego przystojniaka o męskich rysach i wyrzeźbionej sylwetce nie pozostało prawie nic.
Sam aktor jednak zdaje się nie przejmować tą zmianą. Nadal gra w filmach, pisze muzykę i żyje z dala od zgiełku Hollywood.

Być może dla niego ważniejszy jest dziś wewnętrzny spokój niż wygląd zewnętrzny. A jego wierni fani kochają go nie tylko za dawną urodę, ale też za talent, charyzmę i głębokie role, którymi obdarzył świat.