Ciekawość, jak zwykle, wzięła górę. Spróbowałem rozgnieść jedną — okazała się twarda, niemal jak plastik, i pusta w środku.
Nie dało się ich oderwać ot tak — śliskie, małe, uparcie nie poddawały się palcom.
Musiałem się zatrzymać i dowiedzieć, z czym mam do czynienia. Kilka poszukiwań później stało się jasne — to były kulki żelu krzemionkowego.

Te same, które zwykle są w małych torebkach z napisem „Nie jeść”. Ale nie wyciekły z torebki, tylko ze zniszczonej uszczelki izolacyjnej między szybami.
Gdy uszczelnienie krawędzi zostanie naruszone, środek pochłaniający wilgoć zaczyna się wysypywać – dosłownie wylewając się.
Oznacza to, że wewnętrzna uszczelka okna jest już uszkodzona. A to z kolei może prowadzić do zaparowania szkła, powstawania pleśni i utraty izolacji cieplnej.

Teraz siedzę i myślę — czy warto wymienić całe okno, czy jest jakiś inny sposób, żeby sobie poradzić? Czy miałeś to już wcześniej? Co zrobiłeś?