Gdy jechałam samochodem, mój pies wpatrywał się we mnie i głośno szczekał, po czym zauważyłam, że jego wzrok był utkwiony w czymś przerażającym.

Poranek rozpoczął się spokojnie.

Uruchomiłem silnik, spojrzałem w lusterka i zauważyłem moją złotą piękność na siedzeniu pasażera.

Bella zawsze uwielbiała jeździć samochodem – siedziała cicho, patrzyła przez okno, a czasami kładła głowę na moich kolanach.

Posłuszny, mądry, nigdy nie sprawia problemów.

  • No to, Bello, jedziemy? — uśmiechnąłem się, naciskając pedał gazu.

Machnęła ogonem, ale zamiast odwrócić się w stronę okna, wpatrywała się we mnie.

Po kilku minutach jej spojrzenie stało się niemal przenikliwe.

Bella lekko przechyliła głowę i nie spuszczała ze mnie wzroku, jakby próbowała mi coś przekazać.

„Hej, co się stało?” zaśmiałem się.

— Czy nie włączyłem kierunkowskazu?

Szczekała. Nie krótko i ostrzegawczo, ale głośno i natarczywie, jakby się ze mną kłóciła.

„Cicho, Bello” – powiedziałem, zerkając na drogę. „Czego chcesz?”

Ale ona się nie uspokoiła.

Szczekanie stawało się coraz częstsze i głośniejsze, a mnie to zaczęło irytować.

Zazwyczaj w samochodzie siedziała cicho, ale tutaj… było tak, jakby coś ją dręczyło.

„Jesteś głodny?” – próbowałem zgadnąć. „A może chcesz spać?”

Bella nie zareagowała. Zrobiła krok do przodu, wciąż patrząc mi prosto w oczy.

A w jej spojrzeniu było coś, co sprawiło, że poczułem chłód.

„Słuchaj, przerażasz mnie…” mruknąłem, ostrożnie głaszcząc ją po pysku dłonią.

I wtedy zdałem sobie sprawę: ona nie patrzyła na mnie… jej oczy były utkwione w czymś innym – w czymś naprawdę przerażającym.

Zatrzymałem gwałtownie samochód, rozejrzałem się i zobaczyłem to…

Ostrożnie położyłem ręce z powrotem na kierownicy, ale niepokój mnie nie opuszczał. Bella siedziała nieruchomo, zerkając to na mnie, to na pedały.

„Czy tam coś jest?” Spojrzałem machinalnie w dół, chociaż z siedzenia kierowcy prawie nic nie widziałem.

Ponownie głośno zaszczekała, po czym spojrzała na drogę przed nami, jakby chciała mnie ponaglić do działania.

Po raz pierwszy widziałem ją tak wytrwałą.

„Okej…” mruknąłem i ostrożnie zjechałem na pobocze drogi.

Po wyjściu z samochodu otworzyłem maskę, ale na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się w porządku.

Potem zajrzałem pod spód.

Spod przedniego koła powoli kapała mętna ciecz.

„Hamulec…” – wydusiłem.

Przesunęłam palcami po kropli i zapach potwierdził moje obawy.

Jeden z przewodów hamulcowych uległ uszkodzeniu, a płyn wyciekał na drogę.

W jednej chwili przez myśl przemknęła mi myśl: jeśli będę kontynuował jazdę, zwłaszcza na autostradzie, hamulce mogą całkowicie zawieść.

Spojrzałem na Bellę.

Siedziała na miejscu pasażera, lekko pochylona w moją stronę i spokojnie mi się przyglądała.

„No cóż, dziewczyno, dziś jesteś prawdziwym aniołem stróżem” – powiedziałem, głaszcząc ją po głowie.

I dopiero wtedy zrozumiałem: jej dziwne szczekanie i przenikliwe spojrzenie nie były żadnym kaprysem – ona uratowała nam życie.

Добавить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *