Na dniach miał być ten szczęśliwy dzień.
Rozwiązanie i powitanie na świecie córeczki.
30-letnia mieszkanka Chorzowa miała tulić do serca swoją córeczkę.
Nigdy tego nie zrobi. Będąc w dziewiątym miesiącu ciąży, straciła przytomność. Mimo heroicznej walki ratowników medycznych, lekarzy i innych służb nie udało się jej uratować. Jej dziecko wydobyto podczas ratunkowego cięcia cesarskiego wykonanego w domu. Znamy więcej szczegółów tej tragedii.
— Ratownicy robili wszystko, by uratować życie ciężarnej kobiety i jej dziecka — mówi Łukasz Pach, dyr. Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.
Dramat rozegrał się w poniedziałek (14 października). W jednym z bloków przy ul. Rejtana w Chorzowie mąż wezwał pogotowie. Jego 30-letnia żona źle się poczuła. Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, kobieta w dziewiątym miesiącu ciąży była wtedy w łazience. Podczas kąpieli zasłabła, niewykluczone, że zaczęła wymiotować. Przewróciła się i straciła przytomność.
Matkę i jej dziecko reanimowano ponad godzinę
Zrozpaczony mąż robił, co mógł, aby jej pomóc. Wszystko to działo się w południe. O godz. 12.16 mężczyzna zadzwonił na numer alarmowy. Na miejsce przyjechali ratownicy medyczni, lądował też śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ratownicy przywrócili tętno 30-latce, ale niestety doszło do kolejnego zatrzymania krążenia. Lekarz LPR zdecydował o wykonaniu ratunkowego cięcia cesarskiego na miejscu, by ratować matkę i dziecko. Dziewczynkę też ratownicy musieli reanimować.
Medycy walczyli ponad godzinę, by uratować matkę i jej dziecko. Niestety, przeżył tylko noworodek, w ciężkim stanie trafił do szpitala. Świadkiem tego niewyobrażalnego dramatu był mąż kobiety. Jak mówią nam sąsiedzi, rodzina ma jeszcze 5-letnie dziecko. W trakcie tych dramatycznych zdarzeń było w przedszkolu.
Dramat w Chorzowie. Ciężarna matka nie żyje, uratowano jej dziecko
— Ratownicy robili wszystko, by uratować mamę i jej dziecko. Niestety podczas reanimacji nie udało się przywrócić funkcji życiowych mamie. O g. 14.06 lekarz stwierdził zgon kobiety. Jej córeczka trafiła do szpitala — mówi Łukasz Pach, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.
Nie tylko rodzina zmarłej pogrążona jest w żałobie. Również ratownicy mocno to przeżyli. — U kobiety doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Niestety mimo ogromnej walki o jej życie matce nie udało się przywrócić czynności życiowych. Lekarz zdecydował o cesarskim cięciu — mówi w rozmowie z «Faktem» Justyna Sochacka, rzecznik Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. — Podczas 25 lat naszej działalności LPR było to pierwsze ratunkowe cięcie cesarskie, podczas którego udało się uratować dziecko i przetransportować je karetką do szpitala.
Dziewczynka jest na intensywnej terapii. Lekarze walczą o jej życie
Nim doszło do tragedii, kobieta prawdopodobnie w tym samym dniu rano była u lekarza. Czuła się bardzo dobrze. W tym tygodniu miała powitać na świecie swoją córeczkę. — Dziewczynka jest w naszym szpitalu w bardzo ciężkim stanie, przebywa na oddziale neonatologii i intensywnej terapii noworodka. Rokowania są bardzo niepewne. Lekarze walczą o jej życie — mówi Wojciech Gumułka, rzecznik Górnośląskiego Centrum medycznego w Katowicach.
Chorzowska policja i prokurator byli na miejscu. — Na ten moment wykluczamy udział osób trzecich. Nie było to zdarzenie o charakterze kryminalnym — mówi Karol Kołaczek, rzecznik policji w Chorzowie.
Strażacy na miejscu tragedii: wykluczyliśmy tlenek węgla
Na miejscu byli też chorzowscy strażacy, którzy zabezpieczali lądowanie helikoptera ratunkowego. W mieszkaniu, w którym doszło do tragedii, sprawdzili też piecyk gazowy. — Wykluczyliśmy, aby w tym mieszkaniu doszło do zatrucia tlenkiem węgla. W łazience, w której miało dojść do tej tragedii, nie było piecyka gazowego. Junkers znajdował się w kuchni, ale sprawdziliśmy cały pion kominowy i nasze urządzenia nie wykazały obecności tlenku węgla — mówi mł. kapitan Michał Adamek, rzecznik chorzowskich strażaków. — Nie tylko my wykonywaliśmy takie pomiary. Ratownicy pogotowia, którzy jako pierwsi wchodzili do mieszkania, też mieli mierniki tlenku węgla, i też im nic nie wskazywały.
Śledztwo prowadzi chorzowska prokuratura. Wiele jednak wskazuje na to, że był to tragiczny i nieszczęśliwy wypadek. Rodzina została otoczona opieką psychologiczną.
LPR brał udział w akcji ratunkowej w Chorzowie. Śmigłowiec lądował przy ul. Bojarskiego.
Akcja ratunkowa miała miejsce w bloku przy ul. Rejtana w Chorzowie.
Łukasz Pach, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego.
Dziewczynka, którą uratowano, przebywa na intensywnej terapii w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
— Lekarze walczą o życie maleństwa — mówi Wojciech Gumułka, rzecznik GCZD w Katowicach.
Do dramatu doszło na ul. Rejtana w Chorzowie Starym.
W jednym z bloków przy ul. Rejtana doszło do niewyobrażalnej tragedii.