Ludmiła usiadła na skraju łóżka i wyjrzała przez okno. Jesienny deszcz mżył za szybą. W mieszkaniu panowała cisza. Z korytarza słychać było tylko stłumione kroki. Zinaida Pawłowna chodziła tam i z powrotem. Ludmiła westchnęła głęboko.
Życie z matką męża stało się już ciężarem. Kiedy Zinaida Pawłowna się wprowadziła, powiedziała, że to było tymczasowe.
„Co to jest miesiąc czy dwa?” – próbował ją uspokoić Kirył. Ale jeden miesiąc płynnie przechodził w drugi. I tak już trwało ponad pół roku.
— Ludka! — dobiegł z kuchni głos teściowej. — Gdzie jesteś?
„Proszę, Zinaido Pawłowno” – odpowiedziała Ludmiła, powoli wstając i wychodząc na korytarz.
Teściowa stała przy piecu, trzymając w dłoniach garnek. Na jej twarzy malowała się wieczna surowa maska. Wyglądała, jakby nigdy jej nie zdjęła.
„Ty będziesz dzisiaj gotował zupę, czy mam to zrobić sama?” – zapytała z wyraźnym niezadowoleniem.
„Chciałam zostać trochę dłużej” – odpowiedziała cicho Ludmiła.
– No, oczywiście, jak zawsze, później – zaśmiała się teściowa – dla ciebie wszystko jest później. Ale teraz musisz się najeść.
Ludmiła milczała. Nie było sensu się kłócić. Czuła, że teściowa szuka pretekstu, żeby się do niej przyczepić, i starała się go nie dawać. Minęło kilka godzin. Kirył jeszcze nie wrócił z pracy. Zinaida Pawłowna siedziała w salonie, robiąc na drutach i cicho mamrocząc coś pod nosem. Ludmiła postanowiła wykorzystać tę okazję i poszła do łazienki, żeby pobyć choć kilka minut sama ze sobą.
Ludmiła stanęła przed lustrem i spojrzała na swoje odbicie. Jej oczy były zmęczone, jakby nie spała od kilku dni z rzędu.
„Jak długo to potrwa?” zapytała samą siebie szeptem.
Nagle drzwi łazienki gwałtownie się otworzyły. Luda wzdrygnęła się.
— Lud, nie chcesz wytrzeć podłogi w korytarzu? Znalazłam tam mokre ślady stóp — Zinaida Pawłowna.
„Teraz to wytrę” – odpowiedziała Ludmiła z rezerwą. Wyszła z łazienki i skierowała się na korytarz. Wycierając podłogę, zastanawiała się, jak długo to jeszcze potrwa. Kirył i tak przyjdzie i zostawi po sobie ślad.
„Po prostu nie rozumiem, dlaczego ona tu jest” – powiedziała Ludmiła mężowi tego wieczoru, gdy siedzieli w kuchni.
— Lud, wiesz, mama nie ma dokąd pójść — westchnął. — No, sprzedała mieszkanie, to gdzie pójdzie? Trochę pomieszka i będzie dobrze.
Kilka miesięcy temu Zinaida Pawłowna nagle ogłosiła, że postanowiła sprzedać swoje mieszkanie. Powiedziała, że chce mieszkać bliżej natury, w jakimś cichym miejscu. Ludmiła i Kirył byli zaskoczeni, ale nie sprzeciwili się jej tymczasowemu pobytowi u nich.
Ale poszukiwania mieszkania szły powoli. Ludmiła od razu poczuła, że coś jest nie tak. Wydawało jej się, że teściowa po prostu wykorzystuje ich dobroć. Ale Kirył, jak zawsze, stanął po stronie matki.
– Trochę! – uśmiechnęła się gorzko. – Minęło ponad pół roku, Kirył. Pół roku, a ona wciąż tu jest i nie zamierza wyjeżdżać.
„No cóż, bądź jeszcze trochę cierpliwy” – powiedział mąż. „Znalezienie nowego miejsca do życia nie jest takie łatwe”.
— No to zrób coś. Ona zachowuje się, jakby była panią domu. Nie widzisz tego? Ciągle mnie krytykuje, o byle co! Nie mogę już nawet normalnie oddychać w jej obecności.
Kirill milczał przez chwilę, a potem powoli wstał.
„Lyud, nie ma potrzeby za dużo myśleć” – powiedział i poszedł do sypialni.
Ludmiła była strasznie obrażona. Nie zmyślaj. Łatwo powiedzieć. Jakby Kirył w ogóle jej nie rozumiał. Jakby nie widział, jak Zinaida Pawłowna metodycznie, dzień po dniu, zatruwa jej życie.
Rano Ludmiła obudziła się z ciężkim uczuciem. Przyśnił jej się koszmarny sen. Jakby próbowała uwolnić się z lepkiej sieci, ale ktoś niewidzialny ją odciągał. Zinaida Pawłowna krzątała się już w kuchni. Zapach smażonej ryby przyprawiał Ludmiłę o mdłości.
„Dzień dobry” – mruknęła, nalewając sobie filiżankę kawy.
„Dobrze, dobrze” – odpowiedziała teściowa z udawaną wesołością. „Usmażyć ci jajka?”
„Nie, dziękuję” – skrzywiła się Ludmiła. Jej teściowa tak ją usmażyła, że jajecznica zamieniła się w gumowate placki pływające w tłuszczu.
— No, jak chcesz — prychnęła Zinaida Pawłowna. — Nie rozumiem was, młodzi. Musicie dużo jeść rano!
Ludmiła w milczeniu dopiła kawę i ruszyła do drzwi. Dodała teściowa.
— Lyud, powinieneś wrócić wcześniej dziś wieczorem. Upiekłam ciasto, usiądźmy wszyscy razem.
Ludmiła stłumiła westchnienie. Oznaczało to, że Zinaida Pawłowna spędzi cały wieczór, opowiadając o swoich nieistniejących dolegliwościach. I będzie miała czas, by krytykować kuchnię Ludmiły. I oczywiście, by udzielać jej nieproszonych rad dotyczących wychowania dzieci.
„Postaram się” – odpowiedziała wymijająco Ludmiła.
Dzień w biurze ciągnął się w nieskończoność. Ludmiła z tęsknotą wyobrażała sobie powrót do domu, gdzie czekał już na nią rodzinny obiad i kąśliwe uwagi Zinaidy Pawłowny.
Kiedy wróciła do domu, Zinaida Pawłowna i Kirył siedzieli przy stole. Teściowa, zauważywszy Ludmiłę, znacząco spojrzała na zegar ścienny.
„No, w końcu” – skomentowała. „Czekaliśmy na to od dawna”.
Cały wieczór, zgodnie z przewidywaniami Ludmiły, przebiegał według ustalonego scenariusza. Teściowa, niczym zdarta płyta, powtarzała te same historie z młodości, Kirył kiwał głową z roztargnieniem, a Ludmiła starała się zachować pozory uśmiechu na twarzy. Po kolacji Zinaida Pawłowna udała się do swojego pokoju, zostawiając za sobą górę nieumytych naczyń.
„Nie rozumiem” – szepnęła Ludmiła, znużona opadając na krzesło – „dlaczego ona nie może chociaż umyć własnego talerza?”
„Lud, nie zaczynaj” – skrzywił się Kirill.
— Nie mogę swobodnie oddychać we własnym domu. Czuję, że każdy mój ruch jest obserwowany!
Kirill spojrzał na żonę w milczeniu.
„Wiesz, że to jest tymczasowe” – powiedział w końcu.
— Jakoś nie możesz już w to uwierzyć? — Ludmiła gorzko się zaśmiała.
— Co proponujesz? — Kirill podniósł głos. — Wyrzucić ją na ulicę?
— Co to ma do rzeczy! Ona po prostu musi zrozumieć, że to nasz dom, a nie jej lenno!
Ludmiła spędziła noc na kanapie w salonie. Nie chciała spać w jednym łóżku z Kiryłem.
— Lud, znowu zapomniałeś kupić chleba? — zapytała teściowa następnego dnia, zaglądając do pustego pojemnika po chlebie. — Ile razy mam ci jeszcze przypominać?
Ludmiła zacisnęła zęby, ale nic nie powiedziała. Postanowiła nie wdawać się w kolejną niekończącą się kłótnię. Jednak w środku już kipiała z wściekłości.
„Czy nauczysz się kiedyś, jak prowadzić dom?” – upierała się teściowa, podchodząc do lodówki. „Czy zamierzasz trzymać głowę w chmurach?”
Tym razem emocje wzięły górę.
– Zinaido Pawłowno – zaczęła gwałtownie Ludmiła, zwracając się do teściowej – nie mogę już tego znieść. Krytykujesz mnie bez przerwy, jak gdybym była jakąś służącą. Jak długo to jeszcze potrwa?
Zinaida Pawłowna zatrzymała się i zmrużyła oczy.
— Zapomniałeś, kto tu rządzi?
„To nie twoja sprawa” – warknęła Ludmiła, starając się nie podnosić głosu. „To mój dom, Kirył. Nie będę dłużej tolerować twojego chamstwa”.
— Kim ty jesteś, żeby mi mówić, co mam robić? — Jej głos stał się lodowaty. — Gdyby nie ja, nie mieszkałbyś tu.
Tej samej nocy Ludmiła spakowała swoje rzeczy i wyjechała. Kirył próbował ją powstrzymać, ale była nieugięta. Jej cierpliwość się skończyła. Ludmiła zamieszkała ze swoją przyjaciółką Galiną.
— Lud, nie możesz się tak katować — westchnęła Galina. — Niech Kirył sam załatwi to z matką.
Minęło kilka dni. Kirył przychodził do żony każdego wieczoru. Próbował ją namówić do powrotu.
„Dopóki ona tam jest, nigdzie nie wrócę” – powiedziała stanowczo Ludmiła.
Aż pewnego wieczoru na progu domu nie pojawił się Cyryl, lecz Zinaida Pawłowna.
„Luda, cześć” – powiedziała teściowa. „Czy mogę wejść?”
Ludmiła skinęła głową.
„Myliłam się” – powiedziała Zinaida Pawłowna. „Jesteś dobrą kobietą, Lud. Po prostu się bałam”.
Ludmiła nie wiedziała, co powiedzieć. Miała wrażenie, jakby przed nią siedziała inna Zinaida Pawłowna.
„Czego się boisz?” zapytała cicho Luda.
„Stracić rodzinę” – odpowiedziała teściowa, a w jej oczach pojawiły się łzy. „Wychowywałam Kiryła sama, a kiedy się ożenił… nie wiedziałam, co robić”.
Te słowa zaskoczyły Ludmiłę. Zobaczyła, że przed nią siedzi bezbronna kobieta. Coś w jej wnętrzu zadrżało.
Ludmiła milczała przez długi czas, trawiąc słowa teściowej. Trudno jej było uwierzyć w szczerość Zinaidy Pawłowny. Tyle miesięcy znosiła uszczypliwe uwagi i krytykę, że teraz każde miłe słowo z jej strony odbierane było z podejrzliwością. Ale coś w oczach tej kobiety dało Ludmile do myślenia.
„Byłoby nam wszystkim łatwiej, gdybyś od samego początku był szczery” – zauważyła ostrożnie Ludmiła. „Nie jestem twoim wrogiem”.
Teściowa skinęła głową.
— Rozumiem, Lyud. Już znalazłem sobie nowe mieszkanie. Wyprowadzam się za tydzień.
Ludmiła nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
„Znalazłeś mieszkanie?” zapytała z niedowierzaniem.
„Tak” – potwierdziła Zinaida Pawłowna. „Za długo u ciebie zostałam”.
Ludmiła postanowiła wrócić do domu. I Zinaida Pawłowna rzeczywiście się wyprowadziła. Zaczęła jednak częściej przyjeżdżać i teraz jej synowa cieszyła się z jej widoku.